Trochę krytyki...
Graficzny wstęp wywołuje specyficzne, ale jakże przyjemne odczucia, wciska w atmosferę, która wraz z czytaniem jakby się gubiła w słowach a następnie zdaniach. Nie jest to wina literówek, które miały miejsce, ale raczej niefortunnego doboru słów i samej składni. Może to po prostu wina pory, że w celu zrozumienia akcji, sugerowanego przekazu i tym samym rdzenia samej postaci musiałem przeczytać wszystko uważnie dwa razy. Problem nie tkwi w długości, ani w ilości samej informacji, a w tym jak została ona zawarta. Ostatecznie, sytuację naprawiłoby dodanie paru zdań, które ułatwiłyby odnalezienie się w przedstawionej akcji.
Przewidując na podstawie planu, postać wniesie dużo do rodu, głównie tego, co pozostawiło nostalgię po starych członkach.